Niesmaku sprawie dodaje fakt, że informacja publiczna, która należy się każdemu bez względu na interes prawny „jak psu buda” ,w Urzędzie Miejskim drogo kosztuje.
Pięknie – prawda? Powyższe zdanie właściwie mógłbym sam napisać, ale napisał je Włodzimierz Hibner kandydat na burmistrza w 2014.
Przypomnę: burmistrz Włodzimierz Hibner – prekursor jawności życia publicznego – nagrał w ukryciu Starostę Ireneusza Kozeckiego. To tak w skrócie. Poprosiłem o nagranie i notatki zarówno Starostę oraz Burmistrza i początkowo tylko Starosta odpowiedział. Przypomnę poprzedni artykuł. TUTAJ
Nie opisałem, co się działo dalej z tą sprawą. Trochę za sprawą wakacji.
Burmistrz w odpowiedzi zażyczył sobie 50 zł, ponieważ „wymagać będzie zaangażowania pracownika i jego dodatkowego czasu pracy w godzinach nadliczbowych”.
W rzeczywistości burmistrz odpowiedział na inne zapytanie, innego mieszkańca i chyba tylko z lenistwa wysłał dwie identyczne odpowiedzi.
Ale cóż, przeredagowałem pytania i wysłałem ponownie.
I. Wnoszę o udostępnienie notatek (w takiej formie w jakiej posiada Organ) ze spotkań Burmistrza Nowego Tomyśla ze Starostą Nowotomyskim w dniu 22 maja 2017 pod warunkiem, że zostały sporządzone?
J. Wnoszę o udostępnienie zapisów audio (w takiej formie w jakiej posiada Organ) ze spotkań Burmistrza Nowego Tomyśla ze Starostą Nowotomyskim w dniu 22 maja 2017 pod warunkiem, że został sporządzone?
Notatkę otrzymałem. Nagrania – nie. Ot co!
Otóż pomimo, że rozmowa odbyła się pomiędzy osobami publicznymi i dotyczyła spraw publicznych, to jednak nagranie jest jakoś urzędowo-prywatne-wewnętrzne?
W końcu się w sobie zebrałem i napisałem skargę (24 sierpnia 2017) do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego i nawet sprawa otrzymała sygnaturę: SAB/Po 141/17. Niestety znając praktykę i linię orzeczniczą zapoczątkowaną przez sędzię NSA Irenę Kamińską, raczej na sukces nie można liczyć. Ale zobaczymy.
Oto pełna odpowiedź.