Sprawa budżetu też jakoś dziwnie wygląda.
Niestety pada dużo liczb i mój wywód może być niezrozumiały. Mimo wszystko napiszę o moich wrażeniach. I tutaj apel również do braci budowlanej o przeczytanie z uwagą i o ewentualną korektę, niekoniecznie publiczną.
Sprawę zmian budżetowych na rok 2016 w końcu udało się dzięki radnemu Wojciechowi Kościańskiemu doprowadzić do w miarę dobrego finału na komisji Finansów, ale na wcześniejszych komisjach było jakoś nieelegancko. Zachodzi obawa, że przy tej ilości inwestycji i tak nie da się wszystkiego zrobić. Radni uchwalili dziwną „rezerwę-nie rezerwę” w kwocie 1,6 mln zł, czyli jak dobrze rozumiem o tyle propozycje Pierwszej Zastępczyni Burmistrza Bogny Żelaznej były „przestrzelone” w stosunku do pierwotnej wersji propozycji zmian budżetowych.
Uwaga na marginesie: moim zdaniem takie ustawienie posiedzeń komisji (dzień w dzień) daje bardzo mało możliwości do namysłu.
Przy uchwalaniu budżetu na 2016 jeszcze w listopadzie 2015 Radni dogadali się z Burmistrzem, że kwotę inwestycji podzielą po 45% i każda ze stron zaproponuje swoje inwestycje. Na ostatniej komisji Wspólnej Radni dowiedzieli się, że po przeliczeniach jest za mało na wszystkie inwestycje, więc burmistrz Włodzimierz Hibner rezygnuje z remontu ulicy Piłsudskiego (2,2 mln zł) i „dorzuca” na inwestycje proponowane przez Radnych. No, taki ładny gest – pomyślałem. Ale to nie tak do końca prawda, bo założono również nowe zadania inwestycyjne.
Ulica Storczykowa
Skrajnym przykładem była ulica Storczykowa (ok. 280 m). Pierwsza Zastępczyni Burmistrza Bogna Żelazna dorzucił do tej pozycji budżetowej 600 tys. zł (zmiana z 400 tys. zł do 1 mln zł). Zdziwienie moje wzrastało. Lawendowa (budowana bodajże w 2014) była dłuższa Storczykowej o 20 m, a kosztowała (razem z deszczówką) bodajże 370 tys. zł. Dlaczego zatem Pierwsza Zastępczyni Burmistrza Bogna Żelazna dokłada 600 tys. zł? Wyjaśnienie padło na komisji Oświaty: otóż te dodatkowe pieniądze są potrzebne na chodniki (2 x 1,5 m). Tyle tylko, że chodniki to co najwyżej 100 tys. zł: 2 (dwie strony ulicy) x 1,5 m (szerokość chodnika) x 280 metrów bieżących (długość chodnika) x 120 zł/m2 (koszt wybudowania m2).
Wcześniej próbowała – muszę to tak nazwać – wcisnąć kit, że te 400 tys. zł to było zabezpieczenie na projekt. (Ikona zdumienia). Radni tego nie kupili, nawet tacy co mają wykształcenie „nie-inżynierskie”.
A chwilę później:
„Jeżeli chcemy wybudować to samo, co na ulicy Lawendowej – pas jezdny z odprowadzeniem wody – okej. Mogę wybudować za 400 tys. to. (Możemy pani Burmistrz) – [przewodniczący Jakub Skrzypczak] Okej. Możemy. Nie ma sprawy. Tylko ja potem odeślę każdego mieszkańca, który nie będzie zadowolony, który będzie podlewany, tak jak jest po Paprockiej podlewani są tu mieszkańcy.”
Czyli 400 tys. zł za projekt, czy za utwardzenie ulicy?
Martwi mnie język Pierwszej Zastępczyni Burmistrza Bogny Żelaznej. „Ja, ja, ja.” To samo słyszę w ustach burmistrza Włodzimierza Hibnera. „Ja zrobiłem, ja poleciłem…, moja salka… itp.”
Miałem wrażenie, że Pierwsza Zastępczyni Burmistrza Bogna Żelazna nie pierwszy raz tłumaczy wszystko radnym, jakoby radni byli kompletnymi ignorantami.
Moje odczucie jest następujące: Pierwsza Zastępczyni Burmistrza Bogna Żelazna chce na naszej gminie wykonać jakiś eksperyment. Powoływanie się na swoje doświadczenie z Czerwonaka (gdzie pracowała jako urzędnik wydający decyzję o zajęciu pasa drogowego) nie przemawia do mnie. Może wcześniej pracowała gdzieś, gdzie nabyła doświadczenie? A może ma dziesiątki lat doświadczenia jako inżynier budowlany lub sanitarny? Nie mam zielonego pojęcia.
Pierwsza Zastępczyni Burmistrza Bogna Żelazna nie mieszka z nami. O 15:30 „zabiera kapotę” i jedzie do domu. Nie spotka się po południu prywatnie z mieszkańcami miasta, żadna ciocia ani wujek, ani znajomy nie powie: „Bogna, co ty tam wyprawiasz? Bogna, a obiecałaś mi, że się tym zajmiesz”. Nie dotkną jej żadne osobiste relacje z mieszkańcami. Dwie, czy trzy imprezy tego nie zmienią.
Dodatkowo, dochodzą już sygnały od petentów, że są zdumieni językiem Pierwszej Zastępczyni Burmistrza Bogny Żelaznej. („Co to za język?”). Mimo wszystko byliśmy przyzwyczajeni do pewnego poziomu dyskusji.
Kanalizacja deszczowa
Ze słów Pierwszej Zastępczyni Burmistrza Bogny Żelaznej wynika, że naszym głównym problemem jest zła kanalizacja deszczowa lub jej brak. Podawała przykład ulicy Ślósarskiego, że tam jest rura o średnicy 600 mm, a odpływ do Szarki zwęża się raz mówiła do 200 mm, a innym razem do 150 mm. To tak jakby zatkać wylot deszczówki.
„No – myślę sobie – ale ta poprzednia ekipa zostawiła deszczówkowy chaos. Nie ma co. Ale mamy się z pyszna.”
(Ikona zmartwienia).
Obudziłem w sobie budowlańca w stanie spoczynku, poszperałem w zakamarkach pamięci i powiedziałbym, że racjonalnie byłoby, aby deszczówka na Ślósarskiego od strony Komunalnej zaczynała się rurą o średnicy 500 mm, później przeszłaby w 600 mm, a na końcu przy wylocie, bo zbiera deszcz z dużego obszaru – 800 mm. Doprowadzenia od studzienek do głównej magistrali byłyby 200 mm. No może przed ostatecznym opływem do Szarki może warto by było wybudować jakąś studnie zbierająca ewentualny nadmiar wody deszczowej. Dam sobie rękę uciąć, że tak dokładnie jest jak napisałem wyżej. To mi podpowiada obudzony “dżin” budowlany.
Tak się zastanawiam czy naszej Pierwszej Zastępczyni Burmistrza Bogny Żelaznej coś się nie pomyliło?
Pojechałem zatem zobaczyć w teren, i cóż to?
Jak byk stoi rura o średnicy 400 mm.
Owszem z drugiej strony jest rura o średnicy 200 mm, ale ona zbiera wodę tylko z małego obszaru, pewnie ok, 50 metrów bieżących.
Pierwsza Zastępczyni Burmistrza Bogna Żelazna prezentowała filozofię następującą: „jak robimy to róbmy solidnie i kompleksowo czyli drogę z chodnikami, oświetleniem oraz kanalizacją deszczową”. To nawet nie najgorszy pogląd, tylko abstrahuje od budżetu. Ktoś z radnych nawet powiedział, że Storczykowa będzie zrobiona w standardzie „dubajskim”, a inni będą się „topić” w błocie. Nie wspominając o wsiach.
Na komisji Obszarów Wiejskich (dawnej Rolniczej) doszło do spięcia pomiędzy Pierwszą Zastępczynią Burmistrza Bogną Żelazną, a Starostą Ireneuszem Kozeckim. Wyszedł brak dobrej woli, albo znów przeszkodził język użyty w dyskusji. Pouczanie Starosty w jaki sposób ma się kontaktować z Burmistrzem, jakieś nieokreślone pretensje o obecność Starosty na komisji. To było niestosowne, a nawet żenujące. Chodziło o kwotę jaką przeznaczyła gmina na dotację chodników należących do Starostwa, a konkretnie o 100 tys. zł na chodniki w trzech wsiach.
Takie emocjonalne traktowanie rzeczy są nie do przyjęcia.