Sesja z 27 sierpnia 2015 czyli już po grudniowym słoneczku

Przemek Mierzejewski

Autor: Przemek Mierzejewski.

Nie byłem od początku na sesji. Wpadłem na koniec. Na bieżąco „dobrzy ludzie” relacjonowali mi przebieg i pokładali się ze śmiechu. No, wzbudziło to moje zaciekawienie. Przypuszczałem, że będzie ogólne wzajemne prztykanie, do którego nasi politycy już nas przyzwyczaili.

Oglądnąłem sesję z nagrania i dopiero wtedy zjeżyła mi się sierść.

Niestety grudniowe słoneczko porozumienia, które na krótko zawitało, już zaszło. I tyle w temacie.
Nie myślałem, że to napiszę, ale muszę stanąć po stronie Radnych, choć pozwolę sobie na kilka niewybrednych złośliwości.

Jedna konkluzja mi się nasunęła już wcześniej: nasi politycy nauczyli się już „posługiwać” kamerą, tzn. wiedzą jak ją wykorzystać. Łezka kręci mi się w oku, gdy pomyślę o siermiężnych sesjach poprzedniej kadencji.

Po raz pierwszy obrady prowadził radny Frański – i nawet nieźle oraz sprawnie to wyszło. Zabrakło radnych: Brambora, Ślicznera, Drożdżala, Klimko, a po przerwie czyli po godzinie zmył się radny Tabaczyński i Szczechowiak, przy czym ten ostatni wróci po 50 minutach. W sumie było 17 radnych. Na koniec pozostało 16.

Burmistrz poraża Radnych. Brawo! Brawo!

Najgroźniejszą rzeczą jaką usłyszałem na sesji to jest doktryna współpracy Burmistrza z Radą. Burmistrz formułował ją parokrotnie i tę którą przedstawił jest już w złagodzonej wersji. Mianowicie Radni mają pracować nad dokumentami, które dostarcza im Burmistrz, ale odbiera jednocześnie im prawo do dopytania pracowników na komisjach. Wręcz zabrania pracownikom uczestniczenia w posiedzeniach komisji. Doktryna tę podpiera – napiszę to z całą świadomością – instrumentalnie użytą ustawą,  które tworzy pozorów podstaw prawnych, zamykania życia politycznego w naczyniu pseudo–prawnym.

Napiszę z naciskiem: dla mnie to sprawa niesłychana, która burzy jakąkolwiek możliwość porozumienia w innych sprawach. Kohabitacja różnych obozów politycznych jest sprawą pryncypialną i podstawową, która rzutuje na jakąkolwiek współpracę.

W tej sprawie Burmistrz nie ma racji, choć może i ma podstawy prawne. Złośliwie interpretuje przepisy prawa, bez odnoszenia się do ducha porozumienia.

Z drugiej strony odbija się czkawką słynne prima-aprilisowe zawiadomienie o rzekomym przestępstwie dyskowym. Guzik z tego wyszło (chciałem napisać “gówno”, no ale nie przystoi pisać “gówno” w kontekście pracy Radnych). Zawiadomienie to skutecznie rozbiło spoistość Rady.
Przypomnę, co szczególnie mnie zbulwersowała, że jeszcze w czasie trwania prima-aprilisowej komisji rewizyjnej, zostali powiadomieni dziennikarze. Dodatkowo pamiętam styczniowy wniosek radnego Skrzypczaka o wycofanie zmienionej uchwały o dotację dla Starostwa, który de facto przewrócił wątłe porozumienie. I tak można wymieniać wzajemne ciosy.

Napiszę to jasno: ja jako mieszkaniec i wyborca oczekuję od naszych polityków spokoju i porozumienia.

Radni przykład dali na Komisji Finansów. (https://youtu.be/I0x9xDZ-_z4) Burmistrz przedstawił propozycję uchwały o zmianie „miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego dla działki oznaczonej numerem ewid. 896/19 w Nowym Tomyślu”. W sumie rzecz drugiej istotności, ale Radni chcieli wyjaśnień, a nie było nikogo z Wydziału Geodezji. Dlaczego?

Burmistrz tłumaczy artykułem 21 ustawy o samorządzie.

Art. 21. (…)
4. W posiedzeniach komisji mogą uczestniczyć radni niebędący jej członkami. Mogą oni zabierać głos w dyskusji i składać wnioski bez prawa udziału w głosowaniu.

(Od 00:28:00)

W skrócie burmistrz mówi do Radnych:

„Drodzy Radni – mam Was w nosie (chciałem napisać „w dupie”, no ale trochę nie wypada, tak wkładać w usta Burmistrzowi takich słów, nawet jeżeli to słaby felieton. Więc „w dupie” zamieniłem na „w nosie”). Jakżeście tacy cwani to se radźcie sami. Moi, podkreślam z naciskiem, moi urzędnicy nie są Waszymi sługusami i nie będą odpowiadać na Wasze durne i infantylne pytania na komisjach. Jak zechcę to, ktoś będzie, a jak nie – to nie. Nikt nie będzie marnować czasu. A tak w ogóle, to nie znacie ustaw. I tyle w temacie.

A w ogóle tymi obradami komisji to mi blokujecie tylko moją salkę konferencyjną.”

Drodzy Radni – moja sugestia – obradujcie w Ramzesie, tam jest taki fajny okrągły stoliczek. Na początku lat 90-tych sesje były w Słonecznej. Można?

Jak sądzę za niedługo Burmistrz odmówi Radnym obradowania w Urzędzie w sali nr 26, no bo to przecież jego salka.

Tyle w skrócie na temat „współpracy”. Teoretycznie Burmistrz ma rację, ale to nie buduje niczego, a przede wszystkim klimatu do współpracy.

Całkiem poważnie: Burmistrz traktuje Radnych jak śmieci, przez co pośrednio uderza mnie to po twarzy, a Radni nie pozostają dłużni.

A tylko przypomnę: Radni zostali wybrani przez nas wyborach. Tak samo jak Burmistrz.

Mecz charytatywny

Na komisji Finansów zaskoczyła Radnych kwota 20 tys. zł na jakiś mecz czy coś podobnego. Pani Skarbnik z informacji – jak się sama przyznała – które pozyskała skądinąd, opowiedziała co wiedziała, a właściwie słyszała tylko plotki. Nie wiadomo dlaczego znalazło się w budżecie, bo inicjatorzy (czyli radna Rolla i jak się domyślam radny Radwan) twierdzą, że nie występowali o finansowanie.
Proszę się chwilę przysłuchać odpowiedzi pani Skarbnik.

(Od 00:31:25)

 

Zapaliła mi się wtedy czerwona lampka: pracownik odpowiedzialny za budżet nie wie dogłębnie czego dotyczy pozycja budżetowa. Ktoś, kto nie zna realiów działania Urzędu w tej kadencji powiedziałby, że to niekompetencja, ale mnie się zdaje, że to brak przepływu informacji w Urzędzie.

Z drugiej strony rozpoczęła się kampania do Sejmu, a jak się zdaje radna Rolla będzie kandydować z PSL.

Zakup drukarek (25 tys. zł)

Podobnie było z kwotą na zakup drukarek (25 tys. zł).

Wyjaśnił to szczegółowo osobiście Burmistrz, że zaoszczędzimy jakieś ogromne pieniądze na zmianie drukarek.
(Od 00:32:45)

Napiszę to brutalnie: to są jakieś bzdury, po prostu bzdury. Na sesji rozmawia się o zakupie drukarek, a oszczędności będą minimalne, bo i z jakiego powodu? Urząd przestanie drukować? Np. mówi o kosztach naprawy 12 tys. zł, ale Burmistrz nie dodał, że to jak mniemam chodzi tylko o te duże ksero-drukarki, których w urzędzie jest 3 lub 4 sztuki. I tak dalej.

Wiem, że Burmistrz nie mówił tego do mnie, ale są jakieś granice. „Ciemny lud to kupi”.

Żeby było jasne – nie neguję potrzeby zakupu drukarek. Irytuje mnie robienie ze mnie idioty.

Likwidacja Ośrodka Sportu i Oświaty

Burmistrz mówi o porażających wynikach kontroli, choć sama kontrola się jeszcze nie zakończyła i nie ma wniosków. Krótko mówiąc brakuje jakiś tam dokumentów o kontroli zarządczej. I że ochrona danych szwankuje. I tyle. Ależ mi sensacja na pierwszą stronę Faktu.
Mówi o jakiś porażających kosztach funkcjonowania.

  • 850 tys. zł za wynagrodzenia za 25 pracowników czyli średnio 2,8 tys. zł pensji,
  • 15,5 tys. za wynajem pomieszczeń od Starostwa,
  • 4 autobusy + Polonez, których same naprawy pochłonęły 102 tys. zł (co bulwersuje Burmistrza),

Burmistrz pytał na posiedzeniu wspólnym komisji co robią dwaj kierowcy w czasie wakacji. O ile pamiętam, to wtedy zamieniają się w tzw. konserwatorów i robią małe naprawy.

Sugestia ze strony Burmistrza idzie następująca: zlikwidujemy Ośrodek i znikną koszty i wymienia (na posiedzeniu wspólnym komisji z 24 lipca 2015) etaty, które wg jego zdania są zbędne lub kosztują za dużo. To fałszywa teza. Koszty nie znikną, bo i też zadania się nie zmienią: pomieszczenia trzeba będzie wynajmować a ludziom płacić, bo robota sama nie zniknie. Wg mnie to zwyczajna ściema.
Teza jakoby likwidacja ośrodka da oszczędności rzędu 850 tys. zł jest fałszywa. Chyba, że prostu wszyscy zostaną zwolnieni. Na sesji odezwał się głos wśród widzów: “skoro są niekompetentni, to trzeba zwolnić”. Radny Andryszczak również uważa, że nie można patrzeć tylko na “ludzie tragedie”. Co za hipokryzja.

Burmistrz chce zwolnić ludzi i przyjąć swoich i to rękami Radnych. I to jest linia sporu. Nie ma nic poza tym.

To jest mydlenie oczu, ponieważ cztery osoby zajmują się księgowaniem (i dalej też będzie musiało się zajmować), dwie osoby kadrami i jedna osoba kasą zapomogowo–pożyczkową. Argument, że niby zatrudnieni kierowcy nic nie robią w czasie wakacji.

Alternatywą jest transport szkolny wynajęty z zewnątrz. Ano zobaczymy. Przypomnę, że gdyby nie autobusy z OSiO nie byłby transportu miejskiego w czasie wakacji albo trzeba by było go wynająć.

No czuję, że mnie politycy po prostu robią w wała.

Komentarze do wpisu prosimy zamieszczać na Niezależnym Forum Nowego Tomyśla lub na Facebooku.