JOWialnie się uśmiecham

Przemek Mierzejewski

Autor: Przemek Mierzejewski.

Przeczytałem z uwagą – jak sądzę – polemikę.

Zwrócę się bezpośrednio do Ciebie Dariuszu.

Moim zdaniem reprezentujesz romantyczną wizję polityki. Zdaje się stoisz jeszcze na górze w Alpach i spoglądasz w dół. Zachęcam do skoku, drogi Kordianie.

Tak – mnie też to drażni, że listy są układane gdzieś tam przy biurku, trwa walka o pierwsze miejsca, żongluje się medialnymi komunikatami. Mamy jakiś polityczny klincz. Ja też mam wrażenie, że polityka zajmuje się rozwiązywaniem problemów, które tak znakomicie wytworzyli sami politycy.

Na szczeblu lokalnym także pragnąłbym, aby radny czy poseł do okręgu czuł się jakoś związany z okręgiem, ale to iluzja. Na wsiach jakoś to funkcjonuje. Ale czy np. w takim okręgu nr 20 (Kozie Laski, Nowa Róża, Róża, Wytomyśl) działa to jak należy?
Radny z mojego okręgu okazuje się sprawniejszym celebrytą i mówcą niż człowiekiem, który chce coś zdziałać dla mojego okręgu, choć zadeklarowałem swoją pomoc i nawet pomysł.

Swoją drogą ciekawe jest, czy mieszkańcy wiedzą, kto jest ich radnym.

Jednak kilka argumentów zabrzmiało mi fałszywie.

Że niby celebryci nie będą wybierani, że niby społecznicy. Masz przykład z ostatnich samorządowych wyborów. Mam wrażenie, że kryterium wybory to był wiek, bo nijak nie potrafię sobie wyjaśnić cudu w okręgu nr 10. Właśnie nasi lokalni sułtani fejsbuka zostali wybrani, bez żadnego dorobku politycznego, a czasami nawet bez dorobku społecznego. Ot znana osoba np. z powodu swojej działalności zawodowej czy znana z powodu nazwiska.

Co więcej: nawet radny poprzedniej kadencji, który nijak się nie zaznaczył, ale to tak totalnie nijak (do tego stopnia, że w poprzedniej kadencji na sesji nie zabrał głosu ani razu – podkreślę – ani razu) jest ponownie radnym.

Wiara, że wyborcy kierują się logiką jest iluzją. Kierują nimi wyłącznie emocje.

Kilka argumentów, które przytoczyłeś są zapewne podyktowane sposobem, w jaki patrzysz na świat. I tutaj trudno coś argumentować. Każdy ma swój obraz rzeczywistości. Trzeba znaleźć w sobie pokłady tolerancji i tyle.

Piszesz, że większość w radzie jednego ugrupowania jest cechą pożądaną. Tutaj mam inne zdanie. Wolę ścieranie się poglądów, równowagę dwóch, maksymalnie trzech ugrupowań. Przykład z naszego podwórka. NPNT przegrało walkę o drugą turę, bo było i twierdzę, że jest intelektualnie zamkniętym środowiskiem, w którym poglądy, opinie i plotki krążą jak w mikserze. Brak konfrontacji z “zewnętrznymi” poglądami spowodował katastrofę w drugiej turze. Jestem przekonany, że ta hermetyzacja trwałaby nadal, gdyby druga tura skończyła się inaczej. Nie podaję tutaj przykładów na poparcie tej tezy, bo to nie ten temat.

Tak wiem. Jest pokusa szybkiej realizacji poglądów i władza w jednych rękach to umożliwia. No, ale co jeżeli wygra przeważająco partia czy ugrupowanie, z którym Ty kompletnie się nie zgadzasz?

Pozostaje akcja uliczna.

Postulujesz „spróbujmy! dajmy szansę! obserwujmy!”. Mam wrażenie, że zacząłeś oglądać film od środka, bo to już to widziałem. Mści się brak wyrobienia politycznego, brak dysputy politycznej, brak wymiany myśli, a przede wszystkim brak rozmowy, zarówno na szczeblu krajowym jak i przede wszystkim lokalnym.

I na koniec argument, który mnie uderzył w twarz.

Rad jestem, że nastał czas młodych.

TKM – To rozszyfruję „Tera Kurcze Młodzi”. Stary prePISowski slogan, ludzi niecierpliwych, bez pokory i zadufanych w sobie i naiwnym przekonaniem, że są proste recepty i odpowiedzi na każdą bolączkę. Czy pobrzmiewał ten ton w kampanii samorządowej i prezydenckiej? Jak cholera.

Zdaje się, że słyszę “Wy starzy nic nie umiecie, ani fejsbuka, a komórki macie jakieś takie z lat 80tych. A teraz przyjdą młodzi i Wam pokażą, bo Wy już nic nie kumacie.”

No i młodzi u nas rządzą. Burmistrz nie ma 40 lat, a przewodniczący Rady 30. I jak? Podoba się? Roztropność i dialog. Zaduma i wnikliwość. Koncyliacja i porozumienie.

Widzisz to gdzieś? Widzisz zalew świeżych pomysłów? Widzisz gdzieś ścieranie się poglądów? Dyskusję?

Nie, drogi Dariuszu. Tak samo jak poprzednia Rada, tak i ta ustawia zakulisowo budżet ostatecznie strącony w lutym do Tartaru, bo przecież nie na jawnych komisjach.

Jakoś staro się nie czuję, ale beztroską młodość mam już za sobą. W kampanii politycy “szyli mi już buty” (patrz 50+), co odbierałem jako bezczelność i ta bezczelność – również za inne grzeszki – została wyborczo ukazana.

Słyszę naiwne przekonanie, że “wiemy jak ma wyglądać świat i go Wam urządzimy”.

Zatem, do boju Robespierzy!

Komentarze do wpisu prosimy zamieszczać na Niezależnym Forum Nowego Tomyśla lub na Facebooku.