Z prawdziwym zaciekawieniem wybrałem się na ostatnie posiedzenie Komisji Rewizyjnej (10 kwietnia). To był mój dziewiczy rejs, ponieważ jak do tej pory miałem okazję uczestniczyć jedynie w sesjach Rady Miejskiej i niektórych komisjach branżowych. Głównym celem mojej obecności było rozeznanie się w atmosferze, jaka panuje w czasie posiedzenia oraz uzyskanie informacji co członkowie komisji sądzą na temat nagrywania i publikacji nagrań (i/lub strumienia wideo) z posiedzeń.
Jak się okazuje posiedzenia Komisji Rewizyjnej mają całkiem przyjazną atmosferę, sprzyjającą luźniejszym rozmowom i kameralnym kwestiom. Co prawda nie wszyscy radni wytrwali do ostatniego punktu obrad (wolne głosy i wnioski) niemniej pozostałym obecnym pozwoliłem sobie zadać pytanie, co sądzą na temat nagrywania i publikacji posiedzeń Komisji Rewizyjnej oraz posiedzeń komisji branżowych, w których uczestniczą.
Żaden z obecnych radnych nie wyraził zgody na powyższe rozwiązanie w stosunku do obrad Komisji Rewizyjnej. Wśród argumentów, które się pojawiły wyodrębniłem następujące:
- mniej oficjalna atmosfera posiedzeń, poruszane tematy nie zawsze nadają się do bezpośredniej publikacji, ponieważ są jedynie przemyśleniami i wstępnymi dyskusjami przed podjęciem decyzji „właściwych”,
- obecność protokolanta czy osoby nagrywającej mogłoby onieśmielać (uwaga!) przesłuchiwanych pracowników Urzędu Miasta, udostępnianie nagrania mogłoby spowodować utratę zaufania przez pracowników wobec Komisji Rewizyjnej,
- istnieje obawa, że rozmowy i dyskusje radnych, przed podaniem oficjalnego stanowiska Komisji Rewizyjnej, mogłyby być użyte do ośmieszenia tejże przez wybiórcze kopiowanie i wycinanie fragmentów rozmów, omijanie kontekstu słów w ramach którego zostały użyte, przedstawianie niepełnego obrazu poruszanych zagadnień,
- Komisja Rewizyjna jako jedyna nie dysponuje pracownikiem urzędu, który mógłby nagrywać i protokołować treść posiedzenia, a protokoły tworzone są samodzielnie przez członków Komisji,
Naturalnie, po części powyższe argumenty do mnie trafiają, z innymi zaś kompletnie się nie zgadzam. Na przykład – nie podoba mi się atmosfera tajemniczości Komisji Rewizyjnej, zamykanie obrad za fasadą wymiany sekretnych, niedostępnych dla szarego obywatela, informacji. Nie każdy ma czas na uczestniczenie w posiedzeniach komisji, tym bardziej powinny być one JAWNE i DOSTĘPNE w formie cyfrowej, do bezpośredniego pobrania z internetu. Komisja Rewizyjna jest organem kontrolnym i tu sądzę, że przejrzystość ich działań winna być wręcz wzorowo przezroczysta. Ot co! Warto podeprzeć się również zasadami postępowania Kodeksu Etycznego Radnych Rady Miejskiej w Nowym Tomyślu, dokładnie chodzi o §3 podpunkt 4.
A może po prostu członkowie Komisji Rewizyjnej obawiają się siebie samych? Może boją się, że ich język giętki, bywający często jak piorun jasny i prędki, szybciej klapnie niż pomyśli głowa? Tak, wiem, Słowacki w grobie się przewraca za tę parafrazę.
A teraz prawdziwa wisienka na torcie.
Radny Jarosław Maćkowiak, w przypływie uniesienia poruszanym tematem, postanowił podzielić się ze mną swoją refleksją. Otóż bardzo frapuje go dlaczego marnujemy (my? czyli kto?) tak wiele energii na pozyskiwanie przychylności radnych, w temacie udostępniania nagrań audio lub wideo. Wszak powinniśmy ten zapał przeznaczyć na rozwiązanie tej kwestii z Burmistrzem. Na koniec dodał, że w zasadzie nie do końca rozumie o co nam (ki diabeł, społeczeństwu?) właściwie chodzi, skoro sesje rady miasta są udostępniane w Biuletynie Informacji Publicznej, obraz jest nagrywany na kamerach, ba! tenże jest nawet dostępny online w postaci strumienia video. Wolnego! Na moje pytanie – czy wie kto nagrywa i udostępnia w internecie sesje Rady Miasta? – nie potrafił jednak odpowiedzieć, o kosztach tej operacji też nic mu nie wiadomo.
Na laseczkę mojego dziadunia, tu jest właśnie pies pogrzebany, radny Maćkowiak nie może nawet podejrzewać, że ktoś poświęca swój prywatny sprzęt i przede wszystkim czas, aby umożliwić społeczności nowotomyskiej uczestniczenie w tak ważnym elemencie życia gminy, jakim jest sesja Rady Miasta. Proces ten odbywa się zapewne automatycznie za pomocą zaklęcia sim salabim i gromady wesołych krasnali (frajerów dodajmy), którzy nie szczędzą sił i środków na godne zaprezentowanie jego osobistości na sesji. Ciągnijmy w dół.
Po mojemu sądzę, że radny Maćkowiak winien obniżyć loty, a może nawet całkowicie zejść na ziemię, bowiem od trzymiesięcznego rajcowania zupełnie wyślizgało go w kosmos. Sprawa bliska społeczeństwu obywatelskiemu jest mu tak karykaturalnie obca jak los dżdżownicy operatorowi koparki. Finalnie, troska radnego Jarosława o mój (nasz?) czas, energię i zapał jest przeurocza, bezrefleksyjnie przeurocza.