“To, że jesteśmy w dupie, to jasne. Problem w tym, że zaczynamy się w niej urządzać.”
Postanowiłem, że zamanifestuję tak jak mogę.
13 grudnia pójdę zapalić symboliczne świeczki za ofiary stanu wojennego na plac Niepodległości.
Data symbolicznie przypomina mi pełzające próby zniewolenia obywateli przez rząd i dlatego ten dzień jest również dniem mojego protestu przeciwko władzy PiS, przeciwko władzy, która zawęża moje konstytucyjne prawo do swobodnego wyrażania poglądów i kawałek po kawałku odcinają swobody obywatelskie.
“Państwo prawa nie musi być państwem demokratycznym” (Jarosław Kaczyński 4 czerwca 2016 r.)
“Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej.” (Art. 2 Konstytucja RP 2/4/1997)
13 grudnia to data, która jakoś nieszczególnie jest przeze mnie lubiana. Im dalej od 1981, tym gorzej mi się kojarzy. Zapoczątkowała szary czas lat 80-tych, choć powinien mi się kojarzyć z młodzieńczymi latami. Im dalej, tym lepiej widzę, ile szans straciło moje pokolenie, jak głęboko żyliśmy w udawanym, kartonowym świecie.
Dotąd uważałem, że nie ma co “świętować” najczarniejszej daty po II Wojnie Światowej, daty upodlenia społeczeństwa, przez de facto obcą siłę.
Przed wyborami pisałem, że mam tylko jedną obawę: że konserwatywna, czy szerzej nieliberalna prawica zdobędzie konstytucyjną większość.
Okazuje się, że zabrakło mi wyobraźni.
W tej chwili jestem już przekonany, że sprawy zaszły za daleko. Nie można pozostać biernym i muszę podjąć, takie działania na jakie mnie stać.
W Polsce na wezwanie KOD wiele organizacji i partii jednoczy się w proteście przeciwko władzy PiS. Dla mnie sygnałem ostrzegawczym, poza którym widzę zawężającą się coraz bardziej demokrację, był 2 grudnia i ustawa, która przygwoździła Trybynał Konstytucyjny oraz nowelizacja ustawy o zgromadzeniach. Po publicznej telewizji, służbie cywilnej, po obrocie ziemią, w kolejce czeka ustawa o dostępie do informacji publicznej, czekają stowarzyszenia, samorządy. A po przewrocie w samorządach nie pozostanie już nic.
Powstanie udawana demokracja na miarę przedwojennej II Rzeczpospolitej, z kultem jednostki, z łagodniejszą odmianą Berezy Kartuskiej, z sądami ludowymi znanymi z komuny, z dyspozycyjnymi prokuratorami, z arcy-prokuratorem, który grozi sędziom, że ujawni dowody przez rozprawą, bo tak może.
Nowelizacje ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, a szczególnie jej ostatnia odsłona, jeszcze jest procedowana, ale nie mam złudzeń, że zakończyła demokrację konstytucyjną. Demokrację opartą na nowoczesnej równowadze pomiędzy trzema władzami: wykonawczą, uchwałodawczą i sądowniczą czyli taką demokrację, która przestrzega się rządów prawa i praw człowieka.
Wracamy do XIX-wiecznej koncepcji demokracji elektoralnej, czyli większość ma zawsze rację.
Nowelizacja ustawy o zgromadzeniach, właściwie skreśliła „tylko” dwie linijki a przewróciła hierarchię. Godzi bezpośrednio w zasadę wolności zgromadzeń i równości obywateli wobec prawa, zapisane w art. 57 i art. 32 Konstytucji RP.
Poprzednia ustawa o zgromadzeniach była napisana tak, aby obywatele mogli swobodnie wyrażać swoje zdanie, w dowolnym miejscu i dowolnym czasie. Tamta ustawa wyłączała organy publiczne i kościoły.
TERAZ, JAK ZAJDZIE POTRZEBA RÓWNIEŻ RZĄD I NASZ BURMISTRZ BĘDZIE MÓGŁ ZORGANIZOWAĆ MANIFESTACJĘ, LUB ZABLOKOWAĆ DOWOLNĄ, SOBIE NIEWYGODNĄ.
Czy to ma przełożenie na nasze nowotomyskie sprawy? Przedwcześnie o tym piszę, nic się właściwie nie stało?
Może się zdarzyć, że za chwilę nie będę już mógł napisać o tym, co mnie niepokoi albo już będzie za późno.
Czujecie patos w tym, co piszę?
Ja już nie.