Sesja z 27 marca 2015

Przemek Mierzejewski

Autor: Przemek Mierzejewski.

Początkowo poniższy tekst był bardziej emocjonalny, ostry, ale stwierdziłem po chwili, że chyba nic  nowego nie wnosi. Wszystko już zostało powiedziane, a już odczuwam coraz mniejszą potrzebę komentowania. Jedni powiedzą i dobrze: “nie masz gościu nic do powiedzenia”. Atmosfera zrobiła obezwładniająca, wysysająca chęci do działania. Widziałem już dosyć i mogę już wyrokować, co do dalszych losów naszej lokalnej polityki i nie jest to obraz „mglisty”.

Czekałem, aż Radni zaczną artykułować swoje poglądy nie tylko na sesji. Tak rozumiem nowoczesną rolę Radnego. Czyżby mieli kłopot z formułowaniem myśli w sposób klarowny i pisemny? Mam radę dla Radnych – załóżcie sobie Państwo konto na NFNT albo jakiś portal czy blog, np. radniNT.pl. Możecie pisać i poddać się konfrontacji. To jest trudne, wymaga przygotowania. Piszcie, urabiajcie opinię publiczną. Wszak za cztery lata wybory, kolejne rzesze dzisiejszych internetowych czternastolatków będą Waszymi wyborcami.

czarna_d

Na początku wyprowadziło mnie z równowagi symboliczne odseparowanie się Radnych od pozostałych mieszkańców. Stolik Radnych stoi teraz osobno, tak aby – jak usłyszałem – mieszkańcy im nie przeszkadzali. Twierdzili, że niektórzy byli myleni z Radnymi – takie tam dyrdymały. Słyszałem to już w poprzednich kadencjach, a jednak poprzedni „reżim” na to się nie zdecydował. Jeden z Radnych prosił już na pierwszej czy drugiej sesji o uciszenie gości, czyli również mnie. No i się doigraliśmy. „Tera won od stołu.”

Rozumiem, że to ja Wam przeszkadzam, drodzy Radni?

Szkoda, że jeszcze nie odgrodzili się taśmą i nie wprowadzili wstępu do strefy Radnych za okazaniem specjalnej legitymacji. Poszło o byłego radnego Frąckowiaka, na którego są uczuleni Radni obecnej jak i poprzedniej kadencji. Bardzo szybko się przesiedli na „stołki” i zapomnieli jak to było pół roku temu.

Powiadam Wam – zesłabłem.

No dobra, ale to tylko drobiazg, który może złośliwie przerysowałem, ale który doskonale się wpisuje w cały obraz naszych nowych Radnych. „Fajnie było, jak byliśmy »nieradnymi«, no ale teraz uwaga – hola, hola – jesteśmy Radnymi”. Oj betonują się nasi Radni, oj betonują…
Każdy musi przeżyć grypę, ale ja mam nadzieję, że to tylko krótkie przeziębienie.

Na początek Przewodniczący dopuścił do głosu byłą Naczelnik byłego wydziału Promocji i Rozwoju. I tu uwaga do Przewodniczącego: proponuję takie wystąpienia dopuszczać przed ogłoszeniem otwarcia sesji, bo odebrałem to jako dużą niezręczność (to oczywiście eufemizm). Wystąpienie byłej Naczelnik Radni zakończyli owacją na stojąco. Kwiatów nie dostała.

———————————– —————————————

Właściwie to była całkiem normalna sesja… od drugiej godziny trwania (po przerwie).

Po przerwie przystąpiono do bloku głosowań i tu przyznam wróciła normalność. Po pierwszych nieporadnych sesjach, Przewodniczący nabrał szybko doświadczenia i pomimo kilku kiksów sprawnie i zdecydowanie prowadzi sesje.

Byłem też pod wrażeniem zaangażowania niektórych Radnych, ale to dobre wrażenie skończyło się gdzieś w okolicach „interpelacji”.

Najważniejsza uchwała to oczywiście uchwała o funduszu sołeckim, ale niestety przekaz utonie zalewającym nas w szambie. Szkoda, bo sprawa jest naprawdę doniosła.

Ciekawa była dyskusja o czynszach i opłatach. To była normalna robota Radnych.

Wyłoniono w końcu reprezentację do Rady Pożytku, ale tu też wdarła się polityka, o czym może innym razem.

W sumie sam blok głosowań bardzo podobał mi się – całkiem normalnie, tak jak ma być. To chciałbym widzieć: nudę i konstruktywną pracę. Przyzwoita robota Radnych.

—————————————————-
Ale… to co się działo na początku i końcu… Przyznam, że wolałbym tego nie oglądać.
Rozumiem, że Radni nie mogą nie reagować na wydarzenia w Urzędzie, ale trzeba się, na młot Thora, przygotować. Mam nadzieję, że szybko wyciągną wnioski i się przegrupują.

Na początek obrad wprowadzono dodatkowe punkty o ocenie pracy Burmistrza (tak w skrócie).

I się zaczęło.

Czekałem na reakcję Radnych, bo rzeczywiście sygnały jakie dochodzą do nas, mieszkańców, kanałami prywatnymi są miejscami oburzające.
Dyskusja rozpoczęła się zrazu spokojnie, wymianą oświadczeń, „fajnie myślę”, „jest ok”. „Mamy zdanie inne – wyrażamy zaniepokojenie” itp, a później jakiś „rzenujący” magiel.

Burmistrz udaje, że nie ma sprawy. Radni dociskają bez skutku i wyciągają jakieś rewelacje z różnych portali. Niektórzy się obrażają na miasto, strofują się wzajemnie, wyciągają jakieś kuluarowe przepychanki, dyskusja czym ma się zająć Komisja Rewizyjna a czym nie i kto o tym decyduje, pytania o wymontowywane dyski i kto wymontowywał dyski, czy był to informatyk z Urzędu czy z Powiatu, rekwirowane laptopy, czy i jaką ma umowę „jakiś” mieszkaniec, strofują belfersko czy też grożąc w zaowalowany sposób sądem „jakiemuś” mieszkańcowi.

Burmistrz zaś zamiast odpowiedzieć prostym językiem, mówi, że świetlica w Bukowcu jest zagrzybiona, że sam pisał życzenia do Francji, że nie będzie wchodził w polemiki, gdy zadano mu niewygodne pytanie, że nie da się wciągnąć do piaskowicy, niby odpowiada na pytania, ale nie odpowiada. Nie potrafi sensownie wytłumaczyć, dlaczego nie będzie równania dróg w najbliższym czasie. Kluczy w sprawie zatrudnienia „jakiegoś” mieszkańca. Nie widzi problemu z rozliczeniem prawie 7 mln zł. dotacji. Generalnie nic się nie dzieje i tylko Radni panikują.

Pytam: co to ma być? Drugi Lwówek? Wypraszam sobie.

Z każdą minutą słabłem i słabłem. Aby zaczerpnąć oddechu kilka razy wychodziłem. Wszyscy dajemy się wciągać w paranoję, podsycaną anonimowo przez owe „prywatne osoby”, Radnych i byłych pracowników.

Pominąć należy milczeniem słabnący poziom pytań niektórych Radnych, aż do kompletnej degrengolady w wolnych głosach. Poziom hipokryzji u Burmistrza i u niektórych Radnych sięgnął poziomu depresji żuławskiej czy kopalni soli w Wieliczce, a mam wrażenie, że to nie koniec.

Apel do Radnych i Burmistrza: błagam Was – zróbcie coś, abyśmy nie musieli oglądać takich „rzenujących” scen jak na ostatniej sesji. Stosując filozofię walki, wciągacie nas w bagno.

Wniosek na koniec i piszę to do „Zdumionych”, którzy przyglądają się z wielkimi oczami, temu kontredansowi dziwnych cieni na ścianie jaskini.

A ja tęsknię do miejsc, gdzie „wąż śliską piersią dotyka się zioła” i natężam ucho, a tam kiszka, „nikt nie woła”. Pustka.

Znikąd ratunku – my biedne sieroty.

czarna_d

Komentarze do wpisu prosimy zamieszczać na Niezależnym Forum Nowego Tomyśla lub na Facebooku.