Ci, którzy dbają tylko o swoje najbliższe otoczenie nie odczują różnicy. Bo cóż tam, że Policja ma właściwie bieżący dostęp do “treści internetowych” czyli billingów, maili, historii przeglądarek, a cóż tam że Policja wie w każdej chwili, gdzie jestem? Nie łamię prawa, więc teoretycznie nic się nie dzieje. Zapewne na początku dotknie to tylko z pewnością ograniczoną grupę ludzi, ale jestem przekonany, że docelowo dotyczyć będzie wszystkich. Proszę sobie wyobrazić Polskę międzywojenną. Jasny romantyczny, owiany legendą obraz ówczesnej demokracji. W rzeczywistości była to półdyktatura, która przeciwników politycznych zamykała w Berezie, a później, w czasie wojny w ramach odwetu, polscy oficerowie związani z piłsudczykami trafili do miejsca izolacji w Szkocji. Na demonstracjach antyrządowych widzę ludzi mojego pokolenia. Pokolenia, które pamięta gomułkowski język, duszną moczarowską atmosferę, jaruzelską szarość, kiedy jedynym kolorowym akcentem były pomarańcze na Święta. Postrzegam ten ruch jednak jako inteligencki. Brak tam natomiast młodych ludzi. Dlaczego? A na marszu 11 listopada, owszem widać ich. Jest to zły sygnał na przyszłość. Czyżby „autostrady”, „w miarę normalne pociągi”, otwarte granice, tanie samoloty do Londynu są dla młodszych pokoleń tym czym dla mnie bieżąca woda w kranie, telewizor czy lodówka? Czyżby młodsze pokolenie uznało to za oczywistość i nie postrzega niewątpliwych zdobyczy cywilizacyjnych właśnie jako osiągnięć? Czyżby młodsze pokolenie uznało, że demokracja to naturalny stan tylko dlatego, że cieszymy się nią „aż” 25 lat? Czyżby różne doświadczenia pokoleniowe były przyczyną aktywności starszego pokolenia? Czyżby młodsze pokolenia uznały, że demokracja nam należy nam się jak telefon komórkowy? c.d.n. (Przemek Mierzejewski)
Nowy Tomyśl – marsz na Wschód – 08. Moja chata z kraja.
Komentarze do wpisu prosimy zamieszczać na Niezależnym Forum Nowego Tomyśla lub na Facebooku.