Bieżący rok obfitował w różnego rodzaju imprezy plenerowe, festyny i pikniki. No i świetnie – myślę. Niech się dzieje, po pracy wszak każdemu należy się odrobina rozrywki. Naturalnie, właściwą kolejnością jest zaspokojenie najpierw podstawowych potrzeb gminy, takich jak wywóz śmieci czy równanie dróg. Dopiero potem warto sięgnąć po koszyk z nagrodami.
No ale dobra, u nas jest inaczej, pewnie idzie się jakoś przyzwyczaić.
Ale…
Czy ktoś z was zastanawiał się kiedykolwiek, ile ta rozrywka w wykonaniu Urzędu Miasta kosztuje?
Na zapytanie wysłane do włodarzy tym razem nie trzeba było długo czekać. I tak, możemy poddać analizie wydatki poniesione przez Urząd Miasta i Nowotomyski Ośrodek Kultury w 2015 roku.
No nieźle, wszak to blisko 48 tysięcy złotych. To olbrzymie pieniądze, które w sumie w żaden sposób się nie zwrócą, nie są inwestycjami a już na pewno nie są niezbędne. Działają zaś poprawnie w niewielu sytuacjach, na przykład budują PR włodarzy, zamykają gębę malkontentom, którzy utrzymują, że w Nowym Tomyślu nic się nie dzieje. Oj dzieje się, dzieje.
Wychodzi na to, że hejtuję i obniżam rangę wszystkich, którzy wnieśli swoją pracę w organizację powyższych wydarzeń. Nie jest to prawdą. Utrzymuję zaś, że pewne zmysły i talenta organizacyjne zaangażowanych osób, powinny być ukierunkowane na promocję miasta. Możliwości jest wiele, gry miejskie, wieczory filmowe, tworzenie miejsc rozwijających kreatywność, łączących pokolenia, obcowanie z osobowościami teatru czy muzyki.
A może demonizuję?
Może kolejny koncert gwiazd polsatu, dmuchane zjeżdzalnie, szachy i wata cukrowa to jest dokładnie to co potrzebuje gawiedź? Może…