Krótka relacja z dwudniowych (1-2 lipca 2016 r. Hotel Caspar) warsztatów „Antysmogowi Liderzy” w Cieplicach zorganizowanych przez Dolnośląski Alarm Smogowy. Warsztaty miały nas nauczyć dobrych praktyk oraz jak prowadzić i zaprogramować kampanię społeczną. Dodatkowo wysłuchaliśmy pasjonujących wykładów.
Tekst niebieski pisała Darek, a czarny Przemek. Taki eksperymentalny wspólny artykuł.
PM: Zawsze byłem sceptyczny wobec szkoleń, warsztatów itp., ale tym razem muszę powiedzieć, że po raz drugi nie zawiodłem się. Być może dla kogoś, kto „siedzi” długo w temacie „antysmogowym” nie było tam rzeczy nowych, ale miałem okazję poznać osobiście ludzi, którzy tworzą czołówkę „antysmogową” z długim stażem ekologicznym. Pojawili się ludzie głównie z Dolnego Ślaska, Krakowa i z Łodzi. Wielkopolska była reprezentowana przez Nowy Tomyśl, Pniewy i Pleszew. Nie pojawił się nikt z Poznania – szkoda.
DB: Nie da się ukryć, że formuła szkoleń czy warsztatów, gdzie uczestnicy słuchają wykładu lub wpatrują się w pokaz slajdów jest wyjątkowo słaba. Tym razem mieliśmy do czynienia z czymś więcej. Nie dość, że spotkania odbywały się w wyjątkowo luźnej atmosferze, sprzyjającej przenikaniu się tematów i wspólnych dyskusji, to sami prowadzący bez problemu potrafili zaangażować słuchaczy w aktywne śledzenie i docieranie do wniosków.
Zdecydowanie potwierdzam, że mieliśmy do czynienia z ludźmi wyjątkowymi, o wszechstronnej wiedzy, aktywnymi na wielu polach ekologii, potrafiącymi z głowy rzucać statystykami, kosztami i danymi porównawczymi. W mojej ocenie dostaliśmy przykłady żywych organizmów, działających metod (również socjologicznych), które bez problemu można przenieść na grunt innych rejonów w Polsce.
PM: Program warsztatów był bardzo napięty i odniosłem wrażenie, że za mało czasu było na rozmowy kuluarowe, czasu na wzajemnie poznanie.
DB: Ja odniosłem inne wrażenie i byłem aż nadto szczęśliwy, że nie trzeba wysycać nabytych znajomości w jeden wieczór. Liczę natomiast, że wymienienie się kontaktami, telefonami, będzie świetnym zalążkiem do wymiany doświadczeń w przyszłości. Jednocześnie zweryfikuje to dość hurraoptymistyczne plany i sprawdzimy w jakich miastach uda się zawiązać i podtrzymać formacje antysmogowe.
PM: Warsztaty pozwoliły mi usystematyzować metodologię planowania prowadzenia kampanii społecznej. Generalnie miękkie działania to nasza słaba strona. Nie bardzo wiemy jak skonstruować ankiety, ciężko idzie nam z układaniem ulotek, plakatów.
Z warsztatów wywieźliśmy przyrzeczenie pomocy od „starszych” Alarmów Smogowych, a przede wszystkim podpatrzyłem kilka pomysłów, naładowałem się kilkoma argumentami, zapoznałem się z przykładami z innych miast, niestety z miast dużych. Pomysły będzie trzeba adaptować do warunków powiatowych. Nie wszystko się u nas się sprawdzi.
DB: W tym miejscu mam mieszane uczucia, socjologiczne podejście do tematu było poruszone trochę po macoszemu. Chodzi dokładnie o zabiegi odnoszące sukces w miastach akademickich, które w małomiasteczkowych realiach mogą być niewypałem. Być może mając działające przykłady ankiet, zabiegów happeningowych albo plakatów czy filmików reklamowych, będzie nam łatwiej dostosować się do lokalnych warunków. Wiem natomiast, że podejmiemy szereg prób, które dadzą nam odpowiedzi na najbardziej nurtujące pytania i same w sobie będą wskazówką dla innych, niedużych miejscowości.
PM: Myślę, że warto zapoznać się teraz z możliwościami finansowania działań antysmogowych. Ale to zadanie powinien przejąć ktoś z praktyką działania, najlepiej pracownik urzędu z doświadczeniem.
Duże wrażenie (zarówno treść jak i dynamiczny sposób przekazu) zrobił na mnie wykład Marcina Popkiewicza. Tezą wykładu było: czy czeka nas rewolucja energetyczna. Autor dowodził na bardzo wielu przykładach, że nasza rabunkowa gospodarka zasobami jest na wykończeniu. O ile z diagnozą mogę się zgodzić to propozycja zastąpienia tradycyjnych źródeł energetycznych (ropa, gaz, węgiel) źródłami odnawialnymi (wiatr, słońce, woda) nie do końca do mnie trafia. Padła też propozycja biogazowni jako znakomitej alternatywy energetycznej. Ale u nas z biogazownią i naszymi lokalnymi doświadczeniami może być trudno.
DB: Zgadzam się w całej rozciągłości, pan Marcin Popkiewicz to bardzo żywiołowa postać, przywołująca wielce obrazowo istotę problemu. Ja poczułem się przekonany co do słuszności głoszonych przez niego tez. W zasadzie mam tylko parę wątpliwości, które są zupełnie nieważne w obliczu zysku, który odniesie nasza ziemia przy porzuceniu paliw kopalnianych i przestawieniu się na odnawialne źródła energii. Same plusy.
Dodatkowo dużym zaskoczeniem była dla mnie postawa Przemka. Wdał się w dyskusję pozornie mającą go wpędzić w kozi róg i zmusić do przyznania racji, jednak Przemek wybrnął znakomicie i dał się poznać jako znawca nowych technologii, dziś jeszcze raczkujących, ale mających kolosalne znaczenie w globalnym rozwoju. Mowa tu o sposobach magazynowania energii. Prognozy Marcina Popkiewicza nie zakładały, że ludzkość jest w stanie wynaleźć metody na zachowanie energii „na potem” i dalsze jej wykorzystanie.
PM: Generalnie była to raczej wizja gospodarcza, niż tylko wąski wycinek ekologiczny. Przestawienie gospodarki węglowej na gospodarkę nowoczesną pociągnie rozwój technologiczny i pozwoli się wyrwać z poziomu średniego rozwoju.
Natomiast autor nie wspomniał ani słowem o energii atomowej, o rozwiązaniach technicznych innych niż OZE, nie wspomniał o czynniku społecznym i zwyczajnym strachu przed „nowym”. Nie sądzę, aby nie zdawał sobie z tego sprawy.
DB: Moim zdaniem jedynym powodem, dlaczego autor „Świata na rozdrożu” nie poruszył kwestii elektrowni atomowych, była obecność na sali Dariusza Szweda, polityka, działacza i ekonomisty, założyciela partii Zieloni, zdeklarowanego przeciwnika budowy elektrowni jądrowych, organizatora szeregu protestów przeciw temu rozwiązaniu.
PM: Tak czy siak wykład był niezwykle interesujący i zrobił na mnie duże wrażenie kompleksowością. Prawda jest taka, że za mało wiem, aby podjąć polemikę i nie zbłaźnić się. Zatem, czego nie wiem doczytam z książki autora wykładu „Rewolucja energetyczna. Ale po co?”
A tutaj wykład Marcina Popkiewicza, prawie identyczny.
Ciesze się, że wziąłem udział w tych warsztatach.
DB: W moim odczuciu niezwykle budująca jest świadomość, że nie jesteśmy sami. Widziałem ten entuzjazm mieszkańców Jawora, Wałbrzycha, Łodzi, Wrocławia i okolic, a wreszcie naszej wielkopolski. Jestem pewien, że niektóre znajomości będą dla nas bezcenne przy organizacji „alarmów smogowych”.
Inna sprawa to wybuchowa mieszanka charakterów, postaci i poglądów, które jednak potrafią patrzeć w tym samym kierunku, jednoczą się we wspólnej sprawie. Z drugiej zaś strony, świadomość, że jesteśmy ogonem Europy i hamulcowym postępu technologicznego, jest wielce nieprzyjemna. Na wielu mapach, wykresach i słupkach Polska zajmowała niechlubne miejsca na tle gospodarki światowej. Zaczynamy zatem poprawę i zaczynamy od nas samych.