Myślałem, że większego szoku niż wybory w 1993, kiedy to postkomuniści wygrali zaledwie po 4 latach nie przytrafi się mi się już więcej. Pamiętam z tamtego czasu tę nieznośną butę polityków, którzy jeszcze 4 lata wcześniej, byli sekretarzami PZPR. Pamiętam jak mnie drażnił ówczesny prezydent z postkomunistycznym trenem. Myślałem, że nic gorszego zdarzyć się zdarzy. Z „bulem” oglądałem jak minister komunistycznego rządu i członek Biura Politycznego Komitetu Centralnego PZPR wprowadza nas do Unii Europejskiej symbolicznie wciągając flagę w Dublinie, a na drugi dzień podaje się do dymisji na skutek zgniłych afer korupcyjnych w jego środowisku.
Pomyślałem: „Ok. Demokracja, twarda. bo twarda, ale demokracja.”
Przypominam sobie euforię w dniu otwarcia granic.
Wziąłem wtedy oddech pełną piersią.
c.d.n.