Nie byłem od początku na sesji. Wpadłem na koniec. Na bieżąco „dobrzy ludzie” relacjonowali mi przebieg i pokładali się ze śmiechu. No, wzbudziło to moje zaciekawienie. Przypuszczałem, że będzie ogólne wzajemne prztykanie, do którego nasi politycy już nas przyzwyczaili.
Oglądnąłem sesję z nagrania i dopiero wtedy zjeżyła mi się sierść.
Niestety grudniowe słoneczko porozumienia, które na krótko zawitało, już zaszło. I tyle w temacie.
Nie myślałem, że to napiszę, ale muszę stanąć po stronie Radnych, choć pozwolę sobie na kilka niewybrednych złośliwości.