Sesja z 27 lipca 2015 czyli grudniowe słoneczko

Przemek Mierzejewski

Autor: Przemek Mierzejewski.


Spokojna, letnia sesja. Nic właściwie się nie działo. Może dlatego, że nie było radnego Tabaczyńskiego?

Wywiązała się krótka dyskusja na temat likwidacji Ośrodka Sportu, dla mnie w ogóle niezrozumiała, ponieważ wyglądało to na dalszy ciąg rozmowy z piątku ze wspólnego posiedzenia komisji. Niestety nikt nie potrafił wytłumaczyć, o co chodzi, nie zrobił tego Przewodniczący, ani Burmistrz. Radni i Burmistrzowie międlą sprawy we własnym gronie, a my tam „na tylnych siedzeniach” widocznie nie jesteśmy godni, aby nam w jakikolwiek sposób objaśnić.

Generalnie widać „słoneczko porozumienia” pomiędzy Burmistrzem a Radą, ale jakoś przez skórę czuję, że to słoneczko takie jakieś grudniowe, niby to świeci, ale jakoś nie grzeje.

Wydaje się, że ten konsyliacyjna skłonność Burmistrza wynika z tego, że nie miał innego wyjścia i akurat w tej sprawie musiał się dogadać z Radą. W innych sprawach jak np. wiadukt, zmiany budżetowe, itp. Radni jak do tej pory będą się dowiadywać o nowych inicjatywach Burmistrza z gazet lub na cztery dni przed posiedzeniem Rady.

Czytaj dalej

Za JOWy nasze i wasze

Przemek Mierzejewski

Autor: Przemek Mierzejewski.

Dawno temu kiedyś byłem zaciężnym woJOWnikiem, rycerzem – takim romantycznym Rolandem jakoby walczącym na styku dwóch światów – i przemierzałem romantycznie krainę polityki. Kreowałem w mojej głowie mickiewiczowski stosunek do polityki.

Z tego zapatrzenia – a stałem wtedy na górze Mont Blanc – rzuciłem się w politykę. No nie tak dosłownie, ale zacząłem się jej przyglądać z bliska, bo cały czas coś mi nie grało.

A obraz spod lupy nie jest dobry.

Jedną z takich spraw były JOW–y, których byłem gorącym zwolennikiem. Byłem jeszcze do niedawna. Teraz jestem przeciwnikiem JOWów, ale takim niejednoznacznym.

Czytaj dalej