Od samego początku kadencji obecnego burmistrza Włodzimierza Hibnera, współpraca z radnymi nie układała się zbyt pomyślnie. Przewrotnie można rzec, że usłana była gęstokolczastymi różami. Domniemuję, że najważniejszym ówcześnie powodem był brak zrozumienia i swoistego rodzaju ślepota naszych radnych. Jestem pełen empatii dla włodarza Nowego Tomyśla, sam byłbym niezwykle niepocieszony myślą, że nie wszyscy rajcy dostrzegają czarodziejski charyzmat i gigantyczną wybitność burmistrza Włodzimierza.
Rozumiem również, że mer Nowego Tomyśla dał radnym czas, czas niezbędny do procesu poznawczego i cyklu aklamacyjnego.
Niestety, wraz z ostatnimi wydarzeniami, którym towarzyszyły drobne przepychanki między władzą uchwałodawczą i wykonawczą, mogę jednoznacznie stwierdzić, że nowotomyscy radni spartaczyli sprawę i nie wykorzystali właściwie danego im czasu. Nie potrafię w tym temacie myśleć pozytywnie, patrzeć w przyszłość, na język ciśnie mi się masę etykiet, które przylgną do samorządowców z Rady Miasta.