Powiedziano już wszystko, portale plotkarskie huczą i nie wiadomo co jest prawdą, a co nie. Trudno skonstruować jakąś odkrywczą myśl w tym zalewie kloaki. Przyznam, że z trudem odnajduję się w tej sytuacji.
To co słyszę i co osobiście potwierdziłem, zdumiewa mnie i niepokoi mnie.
Impulsywny charakter Burmistrza powoduje, że urzędnicy pracują nieefektywnie, w strachu, ponieważ wymagania i polecenia są nieprecyzyjne i zmienne. Mam przeczucie graniczące z pewnością, że to zależy od dnia. Ba, powiem więcej, od pory dnia, czy może od pogody.
Na sesji Burmistrz prezentuje się jako spokojny, wyważony gość, który wie co robi. Radni dociskają, dopytują, a on udaje, że pada deszcz jak na niego plują. Przyznam, słuchając tego że słabłem z każdą chwilą.
Wydarzenia z 10 marca 2015 z narady kierownictwa Urzędu wyciekły natychmiast do „miasta”. Były tak niedorzeczne, że właściwie trzeba było kilku dni na potwierdzenie. Burmistrz pytany o te instrukcje na sesji nie odniósł się do nich, a raczej zignorował zapytanie.
Mam nadzieję, że do Burmistrza dotarło, że właściwie to co się dzieje w Urzędzie jest publiczną tajemnicą a on chciałby, aby „wszyscy płynęli na jednej łódce” tzn. będzie mógł np. wprowadzić „koszarową dyscyplinę” (to eufemizm), a pracownicy będą dalej lojalni.
Mam niejakie uczucie, że to nie koniec i w głowie rodzi mi się takie zdanie (parafrazując):
Kiedy przyszedł po urzędników, nie protestowałem. Nie jestem przecież urzędnikiem.
Kiedy przyszedł po NOK, nie protestowałem. Co ja mam wspólnego z NOK–iem?
Kiedy przyszedł po bibliotekarki, nie protestowałem. Co mi tam Biblioteka?
Kiedy przyszedł po mnie, nikt nie protestował. Nikogo już nie było.
Dramatycznie? A co go zatrzyma, skoro nawet Radni nie mają mocy, aby wyegzekwować zadawalające odpowiedzi. Tchnące hipokryzją wpisy na forach lokalnej prasy? Czy to ma być broń urabiająca opinie naszej gminy?
Burmistrz zabronił pracownikom kontaktów w czasie pracy z Przewodniczącym – zaiste, genialne. To oczywiście w duchu współpracy. Zwrócił uwagę, że pracownicy mają uważać, co mówią i do kogo mówią. A więc zabronił – tak to interpretuję – dostępu do informacji. Jeżeli pracownik posiada informację publiczną – to zobowiązany przecież jest udzielić „bez zbędnej zwłoki”, nawet pod karą więzienia.
Poza tym – co to ma znaczyć? Czy nasz Radny lub nasz Przewodniczący to jakiś gorszy rodzaj mieszkańca?
W tej samej słynnej naradzie wprowadził kilka obostrzeń organizacyjnych, może trochę za sztywnych, ale okej. Pracownicy mają pracować na notatkach i dokumentować kontakty z petentami – w porządku. Wygłosił swoje zalecenia dotyczące formułowania pism urzędniczych – okej. Każdy szef ma swoje wymagania. Pracownicy mają się kontaktować z Burmistrzem za pośrednictwem kierowników komórek organizacyjnych. Również okej. Tutaj też nic złego nie widzę. Trochę to przeczy moim poglądom na sprawne zarządzenie, ale okej. Dalej nie będę przytaczał szczegółów, bo każdy szef ma swoje dziwactwa i zalecałbym nieco tolerancji.
Razi niestety to, że Burmistrz nie dostrzegł tych pracowników, którzy mimo stażu chcieli lub chcą lojalnie pracować dalej i „flekuje” według sobie przyjętych reguł. Robi – nie wiem jak to nazwać – protokołowane odpytywanie (??) pracowników „na okoliczność”, testy kompetencyjne, które nie mają żadnego skutku prawnego.
To są populistyczne gesty, a gawiedź na średniowiecznym rynku krzyczy „powiesić, powiesić tych urzędasów, kawożłopów, nicnierobów, niech tera poczujo jak to jest tyrać, w dyby ich”.
W teatrze, w tym miejscu byłaby pewnie pauza, tak aby wybrzmiała dramatyczna cisza.
——————————————————————————————
Co do owych „śmiałych” planów Burmistrza.
Napiszę najkrócej jak mogę: nie znam ich, a uważnie śledzę od lat pracę Urzędu.
Chyba, że mówimy o planie budowy parkingu na cmentarzu ewangelickim (der evangelische Friedhof), jak się dowiaduję od pani Konserwator z Poznania. Ci, którzy mnie znają wiedzą, że więcej mi nie trzeba wiedzieć o pomysłach Burmistrza.
Czy to jest „śmiały plan”?
Może zerwanie kostki z Piłsudskiego, czyli Bahnhof-Strasse i położenie asfaltu jest „śmiałe”? Fajnie się będzie na rolkach jeździło.
Są rzeczy, których nie powinno się dotykać, bo są istotne dla tożsamości miasta.
Tak jak napisałem Burmistrz zapisał już jedną stronę tablicy (tabula rasa), raczej bazgrołami niż czymś czytelnym, ale czekam na kolejne. To dalej mój Burmistrz.
Chciałbym z czystym sumieniem móc współpracować z Urzędem, ale postępowanie Burmistrza stawia dla mnie bariery trudne do pokonania.
Tymczasem Burmistrz chce sadzić magnolie. Ot co. W sumie to nawet ładnie będzie na wiosnę.